Informacje:

Wybaczcie, że jestem trochę nieobecny. Życie... ~ Armand

Chwilowo staram się ogarniać bloga, w jakichś mało skomplikowanych sprawach, także przepraszam za opóźnienia! Jeśli ktoś zauważy coś do poprawki to proszę mi to zgłosić, w granicach moich umiejętności będę próbować coś z tym robić. ~ Alicja

~ ~ ~ ~ ~ ~

czwartek, 29 maja 2014

Armand Arossa

Armand Arossa
~ lat 19 | 20 października ~

~ Historia ~
Armand urodził się do życia na morzu, jako bękart sławnego Kapitana Arossy, który pozwolił mu przejąć nazwisko. Jego matka była kurwą w jednym ze wschodnich miast. Przez wiele lat żył na statku pomagając tam, gdzie był potrzebny. Jak każdy młodociany majtek przydzielano mu trudne i niechciane przez nikogo zadania.

Flota jego ojca była najmowana do wielu dużych bitew morskich, przez wielu bogatych jarlów i królów, którym floty brakowało. Kiedy Armand miał piętnaste urodziny, przydzielono mu pod dowództwo jeden statek na dzień przed planowaną, niewielką bitwą w pewnej zatoce. Celu ani powodu walki Armandowi nie podano, jego jedynym zadaniem miało być strzelanie do każdego wrogiego okrętu w zatoce.

Walka była prosta. Armaty wroga nawet nie drasnęły okrętów żadnego z Arossów, kilka innych było niegroźnie trafionych. Walka wydawała się wygrana.

Wtedy do zatoki wpłynęli piraci. Na niebie pojawiły się sterowce spod czarnej bandery. Rozpoczęła się prawdziwa walka. Piraci zdawali się być zaskoczeniem tylko dla floty Arossy.

- Kapitanie! - krzyknął ktoś do młodzieńca - Piraci!
- Kto!? - zdziwił się Armand, podbiegając do przeciwległej burty. - Kurwa... - zaklął.
Czarni wpłynęli do zatoki niedostrzeżeni. Armand i jego ojciec zajęli się otaczaniem wrogiej floty, więc stali teraz na linii ognia tej dopiero przybyłej. Chłopak spojrzał w stronę, gdzie ostatnio widział okręt ojca. Najwyraźniej obydwoje dostrzegli niechcianych gości w tym samym czasie. Kapitan Arossa nie zdążył jeszcze wydać konkretnych rozkazów, kiedy w ich kierunku wypluto dziesiątki żelaznych kul. Pociski przechodziły przez obydwa okręty jak przez masło. Niedługo potem do walki włączyła się reszta floty Arossy, ale niedobitki jej pierwotnych przeciwników nadal atakowały.
- To zmowa! - krzyknął Armand do ojca. - Zmówili się z piratami!
- Widzę! - brzmiała odpowiedź. - Zostać na miejscach, gnojki, umrzemy godnie, na morzu!
Sterowce zaczęły zrzuty. Zrzucano wszystko, co było dość ciężkie, aby z tej wysokości przebić wszystko, na co tylko spadło. Kotwice, zniszczone armaty, byle kawał żelastwa. Po chwili na dno szły niemal wszystkie okręty Arossy.

Armand odsyłał wszystkich do ucieczki, choć nie miała ona szans. Nikt nie uciekał. Piraci przeszli do abordażu. Ostatnia okazja, żeby chronić swojego honoru, to walka w tej chwili. Miecze, szable, pistolety, krzyki marynarzy. Wszystko nosiło się echem w głowie młodzieńca. Jego pierwszy statek, pierwsza walka. Nie mógł uwierzyć, że teraz zginie.

Nie pamiętał walki. Kolejnym momentem, jaki żył w jego pamięci było przeniesienie ocalałych na największy z pirackich okrętów. Wszystkim jeńcom kazano klęknąć, następnie strzelano każdemu w głowę. Jeden po drugim padali na ziemię. Armand był ostatni w kolejce. Jego ojca tam nie było, już dawno nie żył.

Zamknął oczy, czekając na swoją kolej, ale ktoś go szarpnął. Któryś próbował uciec. Na chwilę po tym na całym statku panowała wrzawa. Ostatni zryw w obronie życia - on również wstał i zaczął biec. Bez troski o cokolwiek wskoczył do morza. Skrępowane ręce mu niczego nie ułatwiały.

Wziął kilka głębokich wdechów, gdy tylko wypłynął na powierzchnię. Wciąż byli w zatoce! Resztkami sił szarpał się, by uwolnić ręce z więzów. Kiedy odzyskał władzę w górnych kończynach, zaczął płynąć tak szybko, jak tylko potrafił do najbliższej plaży. Piraci świetnie się bawili, strzelając z okrętu do tych, którzy próbowali uciekać.

Jemu się udało. Kiedy tylko zbiegł na tyle, by być bezpiecznym dostrzegł, że został trafiony dwa razy, raz w nogę i raz plecy. Miał również zranione oko, zupełnie nie widział na to lewe. Nie miał siły biec, ani nawet iść. Obudził się kilka dni później w domu jakiejś znachorki. Nie dbał o to, kto go uratował. Kiedy tylko dał radę - zniknął. Wsiadł na pierwszy lepszy okręt i dostał się do Samudry.

Nie miał za co żyć, więc starał się pracować tam, gdzie czuł się najlepiej - na morzu. Pomagał przy połowach, czyścił okręty, reperował przecieki albo wymieniał żagle. Jedynym pocieszeniem było to, że zaczął odzyskiwać wzrok w lewym oku. Wraz z poprawą wzroku zaczęła go jednak prześladować twarz kapitana piratów, którego widział jako ostatniego, kiedy uciekał.

Pewnej nocy wybudził się, czując, że coś jest nie tak. Dawniej ranione oko powodowało przewidzenia. Zdawało mu się, że patrzy nim ktoś inny, widząc zupełnie co innego. Widział nim port Samudry tak, jakby widział go ktoś zawijający do jej doków. Do portu zawijał wtedy statek.

Ten, który zaatakował w zatoce. Może i ukrył banderę, ale Armand nie pomyliłby go z żadnym innym. Chcąc się upewnić, że jest na nim człowiek odpowiedzialny za śmierć jego ojca zszedł do portu. Czekał, aż ten stary, brodaty mężczyzna zejdzie z pokładu. Rozpoznał go od razu.

W nocy zakradł się na statek, zabił całą pozostałą na nim załogę i dostał się do ładowni. Rozsypał cały proch, jaki był na statku i poczekał do rana, kiedy okręt miał wypływać. Przy pomocy długiego lontu podpalił proch. Łajba rozprysnęła się na wszystkie strony, kiedy jej kapitan postawił na niej stopę. Zginęli wszyscy, którzy byli blisko statku.

Od tamtego czasu nie miewał problemów z lewym okiem. Jego dar ewoluował tak, że pozwalał patrzeć mu oczami, które nie należały do niego. Chciał spróbować życia od nowa, lecz gdziekolwiek się pojawiał, tam zmuszony był coraz bardziej popadać w bagno. Niedługo potem przyłączył się do Czarnych-Wiatrów, którzy swego czasu poszukiwali nowych twarzy. W ten sposób jest w gildii od ponad roku.

~ Wygląd ~
Krótka i smukła twarz, nieozdobiona kościami policzkowymi, ani dołeczkami przy uśmiechu. Jego oczy mają obydwa inne kolory. Jedno jest błękitne, drugie zaś zielone. Pewna wiedźma powiedziała mu, że jedno z nich wyraża nadzieję, a drugie wiarę, lecz nie wyjaśniła w co. Jego brwi mają kolor kasztanu, przez co są dużo ciemniejsze od włosów na głowie, które znowu barwę mają jasnego blondu. Ma około 175 centymetrów wzrostu, przy posturze szczupłej i z widoczną muskulaturą. Waży około 70 kilogramów.

~ Zdolności ~
~ walka ~
Armand potrafi świetnie posługiwać się lekkimi, jednoręcznymi ostrzami. Jednakowo wprawnie posługuje się mieczami, jak i krótkimi, świetnymi do cichych zabójstw nożami. W sytuacjach tego wymagających potrafi także użyć broni palnej. Jego prawe oko widzi nadal bardzo dobrze, więc celowanie nie sprawia mu trudności. Kiepsko walczy bez broni.
~ magia ~
Jego zdolności magiczne uaktywniły się wraz ze śmiercią jego ojca i okaleczenia lewego oka Armanda. Dość szybko nauczył się kontrolować nowy talent, który pozwala mu patrzeć czyimiś oczami tak, jakby patrzył własnymi. Od tamtej pory nie odkrył żadnych innych, magicznych talentów.
~ pozostałe ~
Armand potrafi dowodzić flotą i jest świetnym kapitanem, co chyba nie dziwi, skoro wychował się na morzu. Potrafi prowadzić bitwy morskie i wie, jak należy dbać o statek. Swego czasu zajmował się także sporządzaniem map.

~ Charakter ~
Armand jest racjonalistą, co mocno przekłada się na jego relacje z innymi. Dobiera przyjaciół tak, aby jak najbardziej mu się to opłacało. Zawsze najpierw ustala korzyści wynikające z danej decyzji, a dopiero potem ją podejmuje. Oczywiście zdarza mu się działać bez namysłu i spontanicznie, ale takie sytuacje są u niego w mniejszości. Jest oschły i zimny wobec nieznajomych i osób, których nie szanuje, jednak często się uśmiecha i potrafi kochać osoby, które w jego oczach na to zasługują.

~ Ciekawostki ~
  • Kiedy miał 14 lat, miał wziąć ślub z jedną z córek pewnego bogacza. Ślub miał być zapłatą za wynajęcie floty Arossy do ochrony statków handlowych, transportujących złoto. Armand jednak uciekł na dzień przed planowanym ślubem i wrócił do ojca.
  • Armand nigdy się nie zakochał.
  • Jako dziecko wołano na niego Rossa, czyli Róża.
  • Walki mieczem nie nauczył go ojciec. Nauczył go tego potajemnie jeden z jeńców, których miał na swoim okręcie kapitan Arossa. Codziennie ćwiczyli w ładowni, której Armand często pilnował, a w której zamykano jeńców. Armand uwolnił go w zamian.

71 komentarzy:

  1. [Faktycznie, to pomyłka. Scath jest poprawną formą, już zostało to edytowane.]
    - Faktycznie, Connor jest moim pełnym imieniem. Dużo bardziej jednak wolę Conna. - odpowiedział sucho. Nie miał na razie powodów do sympatii, znał mężczyznę jedynie z zasłyszanych rozmów. - Arossa. - wyciągnął do mężczyzny rękę.
    - Skoro tak, to co chciałbyś o mnie wiedzieć? - zapytał mężczyznę, podnosząc się z fotela.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  2. Uścisnął rękę chłopaka. Był chyba nieco młodszy niż Conn, ale z pewnością niewiele. - Nie jestem zbyt dobry w rozpoczynaniu rozmów. Może to ty poddasz nam jakiś temat? - zapytał się Arossy. Swoją drogą, nazwisko to kojarzyło mu się z Różyczką. Cóż za urocze przezwisko dla najemnika.
    Z pewnością krępujące dla Armanda było ubranie, czy raczej jego brak, ale cóż, jego decyzja.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dobrze, już poprawione. Teraz moja zdolność ma pięciosekundowe ograniczenie.]
    Domyślał się, że miejsca, w których przebywa dużo ludzi w istocie są najlepsze w celu znalezienia zleceń. Miał nadzieję, że tak właśnie się stanie, gdyż będzie to jego pierwsza robota wsród Czarnych-Wiatrów.
    -Dobrze, w takim razie poczekam na ciebie.- ruszył za Armandem, zatrzymując się przed drzwiami jego kwatery.

    OdpowiedzUsuń
  4. [KP poprawiona.]
    Obejrzała się a włosy pofalowały niczym ciepła woda. Na jej twarzy pojawił się niewinny niczym dziecka uśmiech. Obeszła towarzysza i stanęła przed nim. -Witaj. Bardzo chętnie porozmawiam. Powiedz jak mija Tobie to piękne, słoneczne popołudnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ujęła jego ramię i zamyśliła się na chwilę. - Ciężko się oderwać, gdy ma się takich podwładnych.-Schyliła się ześlizgując delikatnie dłoń, podniosła kwiat róży, który wyrósł prosto w jej dłoń. Z powrotem podparła się na jego ramieniu i pokazała mu. -Czy można marzyć o czymś piękniejszym? -Błogi uśmiech wciąż ozdabiał jej twarz. - a Ty, drogi Bracie, co wybierasz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczesała włosy smukłą dłonią o długich palcach i uśmiechnęła się delikatnie, słysząc to zaproszenie. Płomień jednej z pobliskich świeczek buchnął w górę, po czym wrócił do swojego normalnego rozmiaru.
    - Postaram się być grzeczna - odpowiedziała niskim, chrypliwym głosem.
    Była trochę zmęczona i niewyspana, mimo to zachowała pewną siebie postawę. Kilka kosmyków opadło jej na twarz, więc odgarnęła je szybko, po czym splotła dłonie za plecami. Spacer. Czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zamknęła oczy i zakołysała się niczym statek na owej fali. Uchyliła jedno oko i spojrzała na niego. - To co mówisz jest piękne, wiesz? Niczym spokojne morze, tak nasze serca stałe są. Wierzymy w jedno dobro, wierni sobie wciąż. Promienie słońca niczym od tafli nasze dusze muska, spokojny wiatr otula myśli mętne. -zaczęła cicho nucić i obracać kwiat w dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zmrużyła oczy, wyraźnie zainteresowana tym pytaniem. Jeszcze nigdy nie usłyszała podobnego, więc dała sobie chwilę na zastanowienie. Przeszła przez próg, oglądając się przez ramię na swojego towarzysza.
    - Myślę, że swoje serce oddałam morzu - odpowiedziała, dobrze zdając sobie sprawę z tego jak wybuchową mieszankę stanowi. Ogień i woda. - Z drugiej strony jednak kto zabroni mi wielbić oba żywioły równie mocno? - Oblizała wargi. - A jak to jest z Tobą, Armandzie? Co sądzisz o wzburzonych falach okrutnych wód?

    OdpowiedzUsuń
  9. -Och, nie, nie! Ja teraz tak.. sama. Rośliny to lubią. Są jak dzieci. Otaczając je opieką i miłością dają Ci w zamian coś więcej. Powiem Ci coś w sekrecie. Zbliżyła twarz do jego ucha i wyszeptała. - Kocham pływać ale boję się wody. -Odsunęła się i zaśmiała. Wyciągnęła papierosa i włożyła do ust. Odpaliła go i wypuściła dym powoli. -Pannie nie wypada, ale cóż przy tym zawodzie obowiązują mnie chyba ulgi.Opowiesz coś o sobie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnęła się i przyglądała się jego reakcji. Założyła włosy za uszy i przeniosła wzrok w przeciwną stronę. -Nie oceniam. Po kilku machach wyrzuciła papierosa. Robiła to chociaż nienawidziła tego. Każdy ma swoje dziwactwa. - Rekiny faktycznie są straszne. Złe ryby! -Pomachała palcem na "no no" w kierunku morza powracając spojrzeniem. - Niewiedza też jest straszna.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Nie trzeba znać czegoś długo by to pokochać. Aby powstało uczucie nie potrzeba tylko czasu - odpowiedziała spokojnie i rozejrzała się dookoła.
    Faktycznie, nie znała miasta tak dobrze, by wskazać jakiś konkretny kierunek. Było to utrudnienie jeśli chodzi o wykonywanie zleceń, ale każdej nocy robiła obchód. Polegał on niestety na poruszaniu się górą - po dachach. Jako strzelec lepiej radziła sobie tam niż na dole.
    - Tam jest rynek - stwierdziła, patrząc na jedną z uliczek. Nie była do końca pewna, ale gdy zerknęła w górę tylko się upewniła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zwęziła usta i zabrała od niego rękę, zaplotła je na piersi a po chwili na jej ustach pojawił się smutny uśmiech, który bardziej przypominał żałosny grymas. Chciała coś powiedzieć ale nie przychodziło jej nic na myśl. Westchnęła ciężko. Spojrzała na różę, która teraz wyglądała jakby polano ją szkodliwą substancją. -Cóż począć, takie życie.

    OdpowiedzUsuń
  13. -Masz rację. -puściła mu oczko i wzięła się pod boki. Zbyt wiele czasu spędziła rozmyślaniu. Dziarskim krokiem weszła na pomost. -No to co, idziemy pokonać nasze lęki? -wyszczerzyła białe ząbki w uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyraźnie nie wzuszony owym zaskoczeniem, mruknął coś tylko pod nisem. Dopiero po chwili odwrócił sie bez pośpiechu i zerknął na osobę za nim. - Tak, wiem.. - Wychypił z pewną powagą, przygladając mu się uważnie i marszcząc nieznacznie brwi. To spojrzenie zazwyczaj denerwowało ludzi. - Gautier... Coś jeszcze? - Spytał lekko unosząc w tej chwili jedną brew.

    ~ Gautier

    OdpowiedzUsuń
  15. [Spokojnie, trochę było to zbyt wykokszone jednak.]
    Poczekał moment na mężczyznę. Przytaknął na jego propozycję, Samudra była wystarczająco duża, żeby nawet po dwudziestu latach wśród jej zabudowań nie poznać każdego zakamarka. - Pewnie, znam pewną miodosytnię, to podobna jedna z najlepszych w mieście. A i ceny przystępne. - mrugnął do mężczyzny, choć nieco zdziwił go ten poufały gest.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  16. -Ja boję się wody, Ty rekinów. Czas pokusić los w trochę inny sposób. -poczekała aż mężczyzna podejdzie.Tylko musisz wejść pierwszy i powiedzieć czy woda jest ciepła. -Uniosła brew i założyła ręce na piersi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na świeżym powietrzu czuł się wspaniale. Po wyjściu rozejrzał się i szybko nasunął chustę na twarz, tak, że widać mu było jedynie jej górną część. - Zdarzało mi się. To dobre miejsce na "łowienie", jeśli wiesz, co mam na myśli, uśmiechnął się, choć oczywiście nie było tego widać. Mijając nieprzyjemnie wyglądającego osobnika w zaułku dotknął rękojeści miecza, ostrożności nigdy za wiele. Dotarli do drzwi miodosytni o infantylnej nazwie "Wesołe pszczółki". Przepuścił chłopaka w drzwiach, rewanżując się za wcześniej.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  18. Bez słowa zdjęła buty. Kucnęła ale po chwili weszła do wody. Jej usta nabrały automatycznie filetowej barwy. Zamknęła oczy i pozwoliła by zimna woda otuliła jej ciało. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na niego. -Zimno jest takie okrutne... -mruknęła cicho. Poruszyła dłońmi by trochę się rozgrzać. Ubranie przyległo do jej ciała. Delikatny uśmiech zagościł na jej licu. Ruszyła w stronę głębszej wody, a jej ciało z powodu niskiej temperatury zaczęło drżeć.

    OdpowiedzUsuń
  19. Faktycznie, w powietrzu unosił się ciekawy aromat. Podszedł do lady i pokazał się właścicielowi. Ten, znając go jako niebezpiecznego osobnika, postanowił zająć się nim w pierwszej kolejności. - Dwa kubki waszego słynnego... no, miodu. - położył na ladzie kilka monet, nie przeliczając ich nawet. Zabrał naczynia i usiadł przy jednym ze stolików.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  20. *Wpatrzona w swój szkicownik lekko zdziwiła się nagłym głosem. Podniosła powoli wzrok na chłopaka. Przez chwilę milczała, dokładnie przyjrzała się Jego twarzy. Kiedy stwierdziła, że pytanie jednak nie jest wymuszone lekko się uśmiechnęła i pokazała rozpoczęty rysunek* To... *zaczęła niepewnie* To ten budynek przed nami *wskazała kiwnięciem głowy* Tylko trochę go postarzę i umieszczę w lesie. *bacznie obserwowała rozmówcę, przywykła do dziwnych reakcji na swoje nietypowe pomysły*

    OdpowiedzUsuń
  21. Wyciągnęła dłoń w jego stronę. Delikatnie kołysząca się woda wciąż schładzała jej ramiona i biust, które owiewał chłodny wiatr. Co czuje dziewczyna było widać na pierwszy rzut oka. Zrobiła kilka małych kroczków w tył licząc, że żadna dziura jej nie zaskoczy i nie zostanie nagle w głębokiej wodzie sama.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ledwo się znamy, cóż z nas za kochankowie by mieli być? -słowa mężczyzny i ją rozbawiły. -Taki chłód nie powinien gościć w żadnym sercu. -dodała i rozluźniła dłoń zaciekawiona tym jak postąpi dalej. Zrobiła mały krok do przodu, ponieważ jej stopy zaczęły tonąć w piasku.

    OdpowiedzUsuń
  23. Coś na styl czytania w myślach? *zaciekawiona zamknęła szkicownik. Uśmiechnęła się szerzej, gdy usłyszała śmiech chłopaka* Nie martw się, znam takich, którzy nawet drogi na mapie nie stworzą. *zaśmiała się i wstała z ławy* Jestem Demitra. *wyciągnęła do Niego dłoń i uśmiechnęła się delikatnie*

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdy zabijam, to zostawiam serce w domu. -ręka powoli spoczęła przy jej ciele. -Mieliśmy pokonywać swoje lęki. O tej porze woda jest najstraszniejsza. I to co się w niej czai. Jeśli chcesz, możemy wyjść. -Zwróciła wzrok na taflę wody.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zagryzła wargę i obejrzała się na mężczyznę. -Musisz mieć rację. -zrobiła kolejny krok w przód, oddalając się tym samym od niego. Woda zasłaniała coraz mniej. Spojrzała na niebo. -Piękne, prawda? -Gdy odchyliła głowę włosy zanurzyły się w wodzie. -Powoli zaczynam przyzwyczajać się do takiego stanu rzeczy. To też czasem może być przyjemne, chyba.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja niekoniecznie, ludzie mają dziwne myśli. *skrzywiła się lekko* Chyba, że od razy umiałabym nad tym panować. *uśmiecha się szerzej. Upuszcza szkicownik kiedy On całuje ją w rękę, nikt nigdy tego nie zrobił. Mimo wszystko nim szkicownik ląduje na ziemi dziewczyna łapie go z powrotem, prostuje się i uśmiecha trochę zakłopotana* Przepraszam, nie przywykłam do takich powitań. *zakłada włosy za ucho i ponownie patrzy na Arosse* O mnie? *zaśmiał się* Jak widzisz jestem troszkę ciapowata. *podrapała się po głowie* Co chciałbyś konkretniej wiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  27. Nic nie mówiąc wyszła z wody. Usiadła na pomoście tuż obok swoich butów. Oparła się na dłoniach i pochyliła lekko. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Uznała, że rozmowa o pięknie nieba to niezbyt trafiony temat. Ponownie zagryzła wargę zamyślając się. Chciała go rozgryźć, tylko po co? Ot, towarzysz z Bractwa. -Dziękuję za spacer.

    OdpowiedzUsuń
  28. *Na twarzy dziewczyny pojawił się zadziorny uśmiech, a wzrok stał się dużo pewniejszy* Na początek warto wiedzieć, że nie łączę zleceń z życiem prywatnym. *przysunęła swoją twarz bliżej twarzy chłopaka, tak, że prawie stykali się nosami, stała przy tym na palcach* Broń się nie waha, a w robocie jestem bronią. *staje normalnie* Może się przejdziemy?

    OdpowiedzUsuń
  29. -Mam nadzieję, że nie. -Posłusznie spojrzała na taflę wody a na jej warzy pojawił się uśmiech. Lubiła, gdy ludzie mówią o swoich uczuciach. -Masz rację. -spojrzała na niego. Światło księżyca otulało jego twarz. Jego oczy przypominały jej dwa żywioły. Wodę i ziemię. Temu drugiemu ciężko żyć bez pierwszego. Pozostała przez dłuższy czas w ciszy. -Bracie, opowiesz mi coś jeszcze? Chętnie posłucham o Twoich przygodach z morzem.

    OdpowiedzUsuń
  30. Cień uśmiechu przemknął przez jego usta
    - Nie patrzę w ziemię. Przyglądam się gdzie idę. - Wyjaśnił spokojnie, nieco podnosząc przy tym głowę. - Lepiej wiedzieć dokąd się idzie, prawda? - Rzucił mu dość wyzywające spojrzenie. Odetchnął cicho i stanął równo na wprost niego z dziwną pewnością.
    - Więc o czym chcesz ze mną rozmawiać? - Przekrzywił nieznacznie głowę w oczekiwaniu na odpowiedź.

    Gautier

    OdpowiedzUsuń
  31. *Pokręciła głową* Broń nie czuje, to tylko broń... Przedmiot którym ktoś posługuje się aby zranić lub zabić kogoś innego. Ewentualnie do obrony czy zabawy. *wzruszyła ramionami* Uwierz, tu nie zawsze chodzi o lęk, wielu ludzi najmuje nas, bo im po prostu nie wypada chwytać się takiej roboty. *rozejrzała się po okolicy* To nie broń się waha, tylko dłoń, która nią kieruje. *wraca wzrokiem do Arossy i uśmiecha się lekko* Ty masz swoje nauki, ja swoje. Olio nauczył mnie jak wyłączyć uczucia. Może gdybym miała zabić kogoś znanego mi... *zamilkła na chwilę* Może wtedy. *nie dokończyła* A Ty? *zapytała po chwili milczenia* Wahasz się?

    OdpowiedzUsuń
  32. -Dla mnie to bez różnicy, ja zaproponowałem miejsce, więc byłoby to niemiłe zachowanie, jeśli zmusiłbym cię do płacenia za jeden z droższych miodów. Poza tym, z pewnością kiedyś się odwdzięczysz. Jesteśmy teraz Braćmi. - zaśmiał się i uderzył kubkiem w kubek towarzysza. Upił łyk. - Zaiste, ciekawy smak, tak jak mówiłeś.- Pomyślał o właściwym celu rozmowy. - A więc, jestem dla Ciebie otwartą księgą. - uśmiechnął się lekko.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  33. -Rozumiem. Nic na siłę. Wracamy? -wstała i założyła buty. Zimny wiatr przeszywał jej ciało. Przeciągnęła włosy na jedną stronę.

    OdpowiedzUsuń
  34. No to w tej kwestii jesteśmy podobni, też na nikim mi nie zależy, przynajmniej od kiedy zaczęłam trening, a wyjątki są zawsze, no prawie zawsze *wzięła głęboki wdech* Tak czy siak na nikogo z bractwa nie mam zamiaru szykować niczego szkodliwego. *posyła mu jeszcze jeden uśmiech*

    OdpowiedzUsuń
  35. Odetchnął wyraźnie z pewnym niezadowoleniem.
    - Faktycznie! - Zaczął nieco energiczniej. - Nie rozmawiam za dużo z ludźmi, a powinienem? Myślę, że im mniej ludzi Cię zna, tym mniej masz do stracenia. - Wykrzywił się w swego rodzaju gorzkim uśmiechu. - Więc o co chodzi? - Wyraźnie nie lubił takiego owijania. Był raczej osobą do której lepiej jest podchodzić w zdecydowany sposób.

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Zawsze możemy w siedzibie usiąść przy kominku. Ogrzać się, porozmawiać albo posiedzieć w ciszy. -odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę gildii. Blade, nieśmiałe światła latarni zaczęły oświetlać im drogę. Zaczęła bawić się piaskiem, który zdawał się przelatywać przez jej dłonie.
    [Muszę ogarnąć te cholerne gmaile, daruj.]

    OdpowiedzUsuń
  38. -Czytaj, mój drogi Bracie. Możesz jedynie czytać.- uśmiechnął się, nieco ponuro, do Armanda. Dzisiejszy dzień obfitował we wrażenia, ale nie mógł się doczekać jakiegoś zlecenia, tego dreszczu adrenaliny moment przed przecięciem wiązania sakiewki lub... gardła. - W skrócie, co chcesz więc o mnie wiedzieć, Armandzie?- zapytał, przerywając ciszę.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  39. -Musimy ustalić o której będziemy spotykać się na popołudniową herbatkę, Bracie. - Przyspieszyła kroku, chciała się znaleźć w środku jak najszybciej. -W tym świetle wydajesz się być przystojniejszy. -Dziobnęła go lekko w ramię, coby go zaczepić. Półmrok jaki panował, sprawiał, że nie wszystko było widać dokładnie. Jego chód, gesty, mimika. Wszystko tworzyło idealną całość.

    OdpowiedzUsuń
  40. -Mhm, i całe popołudnia będę czekać, aż się zdecydujesz? Nie ma mowy. -pokręciła noskiem w niezadowoleniu i weszła do środka siedziby. Od razu ciepło otuliło całe jej ciało. Potarła dłońmi o ramiona i zrobiła krok w przód czekając na Armanda.

    OdpowiedzUsuń
  41. Śmiem twierdzić, że w swoim życiu czułeś się komuś potrzebny, ja nie doznałam tego zaszczytu, zawsze traktowano mnie przedmiotowo, poza tym Olio nie pozwalał się przywiązywać. Tak mnie nauczono. *spojrzała na niego z powagą na twarzy* Może kiedyś zmieni się moje podejście, na tą chwilę nie mam powodów by myśleć inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  42. -Mimo tej, jakże jasnej, wskazówki, nie wiem, co chciałbyś o mnie wiedzieć. Urodziłem i wychowałem się tutaj, potem zabijałem i zarabiałem, tutaj. I teraz nadal tu jestem, nieodłącznie związany z Samudrą. - uśmiechnął się. W istocie, Conn nie miał zbyt wiele do powiedzenia Armandowi, dużo więcej zapewne wyjdzie samo.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  43. Weszła do pomieszczenia lekkim krokiem, od razu też uważnie rozglądając się po wnętrzu, choć wydawała się przy tym całkowicie rozluźniona. Zwróciła spojrzenie w stronę, z której dobiegło średnio entuzjastyczne wołanie i dostrzegła sylwetkę mężczyzny.
    - I wzajemnie, chętnie się dosiądę - odpowiedziała uprzejmie, po czym uniosła kąciki warg w ledwie widocznym uśmiechu. Skorzystała z zaproszenia, wsuwając się na wolne miejsce i, założywszy nogę na nogę, skinęła głową. - Ena, miło poznać.

    ~Ena Sinatri

    OdpowiedzUsuń
  44. Tak, masz rację, byłam potrzebna do zabijania. Czym więc to różni mnie od broni? Nie zmienisz jedną rozmową nauk wpajanych przez lata. Przywykłam już, nie odbierz tego jako moje narzekanie.

    OdpowiedzUsuń
  45. -Pójdę na ugodę. Nie mam żadnych wymagań. -Uśmiechnęła się i weszła do salonu. Podeszła do paleniska. Żarzące się drwa koiły wszystkie skołatane nerwy. Iskry wolne od wszelakich zmartwień i pobudek tańczyły wesoło. Ciepła herbatka byłaby dopełnieniem wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  46. *Uśmiechnęła się szeroko* Próbuj więc dalej jeżeli chcesz, warto życzyć Ci powodzenia *uśmiech znowu stał się zadziorny, a w oczach pojawiły się jakby iskierki* Znam swoją wartość, jednak jako nie zamaskowana dziewczyna. Kiedy ubieram maskę ważny jest cel, to jak go osiągnąć i nie zginąć, nie zwracam wtedy uwagi na czyjąkolwiek wartość.

    OdpowiedzUsuń
  47. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  48. -Któż lubi? Najlepsze wymagania stawiamy sobie sami. Nikt nie zna nas tak doskonale jak my sami. No i wtedy jesteśmy o wiele surowsi i przede wszystkim wolni. -uśmiechnęła się radośnie i zajęła miejsce na fotelu. -Ach! Jak wygodnie. -Ułożyła się wygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Rozumiem, skoro dobrze się czujesz z tą swoją całością to fajnie, ja czuję się dobrze z dwoma życiami. Chyba nie uważasz tego za problem? *zaśmiała się lekko*

    OdpowiedzUsuń
  50. - Moi rodzice chyba już nie żyją. Nie jestem pewny, dawno ich nie widziałem, ale teraz są w podeszłym wieku. Mam też siostrę, nazywa się Tria. Mieszka pewnie w naszym domu, siedzi z brzuchem i mężem. Taki scenariusz by do niej pasował. - zaśmiał się z ostatniej części. - Kochanki? Nie, raczej nie. Niby która chciałaby mordercę i złodzieja? Chyba tylko taka o podobnej profesji. - uśmiechnął się zawadiacko.- A jak jest u Ciebie? -

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie odpiwiedział na to. Nawet nie próbował. Zaledwie zmarszczył nieco brwi rzucając mu nieprzychylne spojrzenie.
    - Przed siebie.. Po prostu.. - Wychrypił dość nie miłym tonem. - Czego ode mnie chcesz? Nie mam zamiaru kwitnąć tutaj cały dzień, odpowiadajac na nic nieznaczące pytania. - Wyraźnie nieco podirytowany obecną sytuacją i czekaniem, aż dowie się czemu ktoś zakłuca mu spokój, skrzyżował na sobie ręce.

    OdpowiedzUsuń
  52. -Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Niedługo siedziba zamieni się w pustelnię. -spojrzała na niego i skinęła głową. -Zobaczymy. -Wróciła do przyglądania się płomieniom w kominku pozwalając mężczyźnie oddalić się bez zbędnych ceregieli.

    OdpowiedzUsuń
  53. W jednej chwili uśmeichnął się wyraźnie i westchnął. Przesunął ręką po twarzy.
    - Jeśli chcesz rozmawiać, o czymś innym niż konkretne sprawy, które wymagają pomówień, polecam spotkania w bardziej wygodnym miejscu. - Przyjzał mu się z nutą rozbawienia. - Na przykład w karczmie. Tam można usiasć i napić się czegoś. Więc?

    OdpowiedzUsuń
  54. Oczywistym było, że pójdzie. W końcu on nie odmawia takim propozycjom, tym bardziej kiedy nie ma konkretnego celu. W końcu faktycznie kręcił się po prostu po mieście.
    Nie czekając na nic ruszył we wskazanym kierunku.
    - Oczywiście, że zboczę z trasy.. - Uśmiechnął się wymownie.

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnął się pod nosem z wyraźnym rozweseleniem.
    - Powiedziałbym pewnie, że mi się nie chce łazić bez celu. - Zerknął na niego z uwagą, jakby doszukując się czegoś w jego osobie. - Zazwyczaj się po prostu ociągam.. Nie lubię kiedy ktoś mnie gdzieś ciągnie.. - Wyjaśnił spokojnie po czym wcisnął dłonie gdzieś w ubranie. Przy okazji złapał świstek który wczesniej dzierżył w zaciśniętej na nim mocno dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Nie nazwałbym tego pijaństwem.. - Zaśmiał się nawet cicho. Może zbyt cicho żeby było można zwrócić na to szczególną uwagę. Nie ukrywał jednak, że lubi czasem napić się piwa. Sam nie zainteresował się tamtymi miejscami. Szedł raczej uważnie przygladając się jego ewentualnym gestom, żeby móc dopasować się do swojego "towarzysza".

    OdpowiedzUsuń
  57. Tak racja, warto to zmienić *pokiwała głową* Może w takim razie opowiesz mi Ty coś o sobie hm? Coś co nie tyczy zabijania. *zamyśliła się na chwilę* Co porabiasz w wolnych chwilach?

    OdpowiedzUsuń
  58. *Kiedy wspomniał o zleceniach nadzieja na zmianę tematu nieco w niej przygasła, co dało się zauważyć, jednak ożywiła się, gdy powiedział o łodzi* No proszę, czyli jednak masz swoją małą słabość. Woda... *uśmiechnęła się lekko* Największy zbiornik jaki widziałam to rzeka niedaleko mojej rodzinnej wioski. *dodała lekko mrużąc oczy, poczuła się trochę zacofana*

    OdpowiedzUsuń
  59. *Zakryła oczy zawstydzona* Widzisz, guzik wiem na ten temat. *odchyliła dwa palce i spojrzała jednym okiem na Armanda* Obce nie, słyszałam o morzu, jednak nigdy go nie widziałam, musi być piękne. *odsłoniła całkowicie oczy i uśmiechnęła się próbując wyobrazić sobie wielką wodę* Fajnie byłoby je narysować.

    OdpowiedzUsuń
  60. Popatrzył na piwiarnie przed nimi. Zakołysał się nieznacznie odwracając bardziej w jego stronę.
    - Nie do końca.. Nie robie tego specjalnie.. takie juz jest moje zachowanie. - Wpatrzył w niego swoje zimne oczy po czym nie czekając na niego wszedł do środka. Tam od razu skierowął się w strone jakiegoś wolnego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Nie jesteś specjalnym fanem etykiety, jak widzę - stwierdziła, jednakże bez cienia złośliwości, a nawet jakby z nutą sympatii w głosie. Wspomnienia przymusowych lekcji dobrego wychowania przemknęły przez umysł Eny, kiedy skinęła głową w odpowiedzi na pytanie. - Takiej propozycji aż szkoda odmówić - uśmiechnęła się lekko - wierzę na słowo, nie miałam jeszcze okazji próbować "specjałów" okolicznych targów. - Nie była specjalną fanką różnego rodzaju alkoholi, chociaż dla towarzystwa zdarzyło jej się pić ze znajomymi. Nigdy jednak przesadnie. - Może to i lepiej nawet. - Rozbawienie pobrzmiało w jej nieco niższym niż u przeciętnej kobiety głosie.

    ~Ena Sinatri

    OdpowiedzUsuń
  62. Nic mnie nigdy nie ciągnęło do portów, prawie całe życie spędziłam w lesie albo na jego skraju. Morze widziałam tylko z dachów, czyli z daleka, jestem pewna, że nie oddawało to jego prawdziwego wyglądu *wzruszyła ramionami*

    OdpowiedzUsuń
  63. Zmrużyła nieznacznie powieki, a kąciki jej warg drgnęły ku górze.
    - Cóż, pod pojęciem specjałów miałam raczej na myśli konkretnie alkohole, na targu bywałam już nie raz - stwierdziła z niejakim rozbawieniem. - I muszę przyznać, że to jedno z najbardziej kolorowych miejsc tutaj. Zwłaszcza jeśli idzie o to ostatnie, ludzie jakoś bardzo lubią plotkować podczas kupowania - pokręciła głową, jakby nie rozumiejąc tego fenomenu - nawet nie trzeba się za bardzo starać, by coś mniej lub bardziej interesującego usłyszeć.

    OdpowiedzUsuń
  64. Pokiwała głową z rozbawionym uśmiechem, co było u niej pewnym odpowiednikiem parsknięcia śmiechem. Oparła się wygodniej i upiła niewielki łyk swojej herbaty, zastanawiając się nad słowami rozmówcy. Nie szczególnie lubiła mówić o sobie, ale też nigdy nie odmawiała odpowiedzi na pytania. Zawsze mogła zgrabnie ominąć nieprzyjemne kwestii.
    - Coś to pojęcie bardzo obszerne. Może uściślisz, o czym najchętniej byś posłuchał? - skierowała nań spojrzenie fiołkowo-złotych oczu.

    ~Ena Sinatri

    OdpowiedzUsuń
  65. Cienkie brwi uniosły się nieco na słowa rozmówcy, a kąciki warg drgnęły ku górze.
    - Czyżbym powinna czuć się zaszczycona? - Uśmiechnęła się lekko, iskry zatańczyły w jej spojrzeniu. - Dobrze, niech będzie, jak mówisz, panie złotousty, wybacz jednak, jeśli nie okaże się to godne twej cennej uwagi - zaczęła, tylko trochę złośliwie, bardziej w żartobliwym tonie, po czym pochyliła się nieco, opierając łokcie na blacie stołu i spoglądając na mężczyznę. Zawsze patrzyła na rozmówcę, już tak miała. - Masz przed sobą chodzącą sprzeczność, Armandzie. Uwielbiam widok morza o wschodzie słońca i w środku gwieździstej nocy, widok płomieni obejmujących drwa ogniska i iskry unoszące się do nieba. Zmysłowy taniec do powolnych, rytmicznych odgłosów bębna i wirującego dźwięku fletu, płynność i pasję ruchów, idealną harmonię muzyki i ciała. Coś pięknego, nie sądzisz? - Zmrużyła nieco powieki, w fiołkowo-złotych oczach pojawił się niespotykany blask, a uśmiech ocieplił się nieco. Nie oczekiwała jednak odpowiedzi. - Może teraz ty opowiesz mi coś o sobie?

    ~Ena Sinatri

    OdpowiedzUsuń
  66. No widzisz, to też mało jak na Twój wiek, biorąc pod uwagę to ile lasów nas otacza *puszcza mu oko i siada z powrotem na ławę* Właśnie to w świecie jest fajne, te różnice między ludzkie *patrzy na Niego* Zapewne mógłbyś mi wiele opowiedzieć ciekawostek związanych z morzem, a ja odpłacić się tymi leśnymi. Jednak można porozmawiać o czymś innym niż najemnictwo *zaśmiała się lekko i przejrzała kilka kartek szkicownika*

    OdpowiedzUsuń
  67. No tak *zaśmiała się* ma statku raczej za szybko nie wyląduję, tym bardziej w roli majtka *posyła mu uśmiech* W kwestii przydatnych rzeczy las bardziej sprzyja kobietą, w końcu to ich bronią jest trucizna. Chociaż jeżeli chcesz to mogę Ciebie trochę wtajemniczyć. Warto na pewno wiedzieć, czego lepiej nie jeść, a co jest warte posmakowania. Zawsze uważaj na rzucające się w oczy owoce, większość z nich jest śmiertelnie trująca. Co ciekawe, duża grupa roślin jadalnych w celu obrony swoich owoców upodabnia je do tych trujących, wyróżnia je zwykle jakiś drobny szczegół. Tak więc bez specjalisty lub pewności co do owocu lepiej go nie tykać. Poza tym drewno *wzięła głęboki wdech, jakby chciała poczuć jego zapach* Z każdego uda Ci się zrobić dzidę lub jakiś nożyk, aby przeżyć, tyle że z jednym rodzajem może zająć to godzinę i okaże się bezużyteczny, bo jest łamliwe, z innym pięć minut, lecz okaże się za miękkie, a z jeszcze innym dwadzieścia minut i będzie idealne. Nie będę teraz wymieniać po nazwach, musiałbyś widzieć dane drzewo, aby je zapamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  68. Zdążył usiąść spokojnie i podeprzeć się łokciami o stolik. Złączył swoje dłonie, a na kciukach oparł brodę, przytykając ręce do ust. Wpatrzył się w niego z nieco już mniejszym rozbawieniem.
    - Może.. Nie do końca było to specjalne.. Jak już mówiłem czasami robię to nieświadomie, a czasami odruchowo. Na pewno nie próbowałbym być na siłę miły. - Nieznacznie wzruszył ramionami. Zerknął w stronę gospodyni z wyraźnym wyczekiwaniem.

    OdpowiedzUsuń
  69. Uniosła brwi na ten niespodziewany ruch i niemal natychmiast zastygła w miejscu, skonsternowana, by zaraz potem parsknąć szczerym śmiechem.
    - Twoje już ci nie wystarcza, że sięgasz po cudze? - lekko zakpiła, chociaż również w żartobliwy sposób, gdy w jej oczach poczęły tańczyć wesołe iskierki. - Czyli - zaczęła z innej strony - wychodzi na to, że wybrana przez ciebie kobieta na romantyczne listy nie ma co liczyć, hm? Nie wydajesz się szczególnie romantyczną duszą - stwierdziła, już bez cienia złośliwości, z niewielkim tylko uśmiechem. - Chociaż, chyba ukochałeś morze, prawda? - zapytała jeszcze, ciekawa, czy wyciągnęła dobre wnioski ze słów mężczyzny.

    ~Ena Sinatri

    OdpowiedzUsuń
  70. [Wybacz jeżeli zawracam tyłek, ale nie bardzo wiem gdzie pisać do "administracji", więc piszę do Ciebie. Flash nie działa i jestem za tym, aby wstawić link w informacjach do czatu na chatzy (http://us21.chatzy.com/52933924938667), bo coś nam Bractwo ucichło. Przy okazji, tak na przyszłość to gdzie z takimi info się zgłaszać?]

    OdpowiedzUsuń
  71. 25 yr old Senior Editor Travus Jesteco, hailing from Smith-Ennismore-Lakefield enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Amateur radio. Took a trip to Greater Accra and drives a Ferrari 750 Monza Spider. pojawiaja sie na tej stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń