Informacje:

Wybaczcie, że jestem trochę nieobecny. Życie... ~ Armand

Chwilowo staram się ogarniać bloga, w jakichś mało skomplikowanych sprawach, także przepraszam za opóźnienia! Jeśli ktoś zauważy coś do poprawki to proszę mi to zgłosić, w granicach moich umiejętności będę próbować coś z tym robić. ~ Alicja

~ ~ ~ ~ ~ ~

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ena Sinatri


Ena Sinatri
21 lat | 22 czerwca

    Historia: Urodziła się jako córka wysoko postawionego urzędnika, w rodzinie pełnej tradycji i o bogatej historii. Sinatri byli powszechnie szanowani, mieszkali na obrzeżach miasta w pięknej rezydencji i niczego im nie brakowało. Ena wychowała się ze starszym bratem, który od najmłodszych lat pobierał nauki u mistrza miecza tamtego miasta, zmuszany przez ojca. Nie posiadał do tego jednak żadnego zapału, za to jego młodsza siostra od zawsze z fascynacją przyglądała się ich treningom i często wypytywała nauczyciela o różne techniki. W końcu skrycie sama zaczęła próbować, a kiedy jej praktyki wyszły na jaw, ojciec – po długim czasie przekonywania przez syna – zgodził się, by również pobierała nauki u mistrza.
    W wieku dziesięciu lat rozpoczęła praktykę z pierwszą bronią, wtedy jeszcze treningową. Trzy lata zajęło jej opanowanie sztuki Skinhendo, kolejne dwa doskonalenie techniki, treningi z dwoma mieczami oraz rzucanie nożami. Ćwiczyła sumiennie i ciężko, często chodziła z bruzdami na knykciach po karnych pompkach, lub zwijała się z bólu palących mięśni, jednak nigdy nie zrezygnowała. Równocześnie wciąż musiała zachować pozory bycia damą dworu, czego wymagała od niej matka.
    Uczęszczała na lekcje gimnastyki i tańca, by występować na oficjalnych uroczystościach w mieście, jak od zawsze czyniły kobiety z ich rodziny. Zachowywała się zgodnie z etykietą, kiedy wymagała tego sytuacja i zawsze potrafiła przywdziać sztuczny uśmiech, jednak gdy matka i nauczycielka znikały z horyzontu, zrzucała ciężkie szaty, ubierała wygodny kostium i gnała na plac treningowy.
    Kiedy ukończyła piętnaście lat, jej życie nagle się załamało. Wróciwszy do domu po jednym z treningów, powitała ją cisza i podłoga zbroczoną świeżą krwią. Ciała rodziców leżały w pokoju dziennym obok stołu, jakby spadli z krzeseł, gdy ktoś niespodziewanie poderżnął im gardła. Brata nie odnalazła, za to drzwi do rodzinnego sejfu zostały wyłamane, a zawartość zniknęła. Miejscowy gang miał ich na oku już jakiś czas, więc gdy znaleźli okazję, w końcu zaatakowali. Ena zdołała tylko chwycić swoje miecze, gdy w domu wybuchł pożar. Wybiegła sekundy przed zwaleniem się dachu.
    Los chciał, że w tym samym czasie do miasta przybyła trupa artystów dających niezwykłe pokazy i bawiących publikę niesamowitymi sztuczkami. Dostrzegli w młodej Enie talent podczas jednego święta, gdzie zatańczyła, więc przypomniawszy sobie o tym, zaraz też udała się w ich progi. Zrozpaczona, zziębnięta i zapłakana stanęła przed artystami, a oni powitali ją w swym gronie jak zaginioną siostrę. Podróżowali razem przez dwa lata - nigdy wcześniej ani później nie zwiedziła tyle świata, co z nimi. W żadnym miejscu nie zabawili dłużej niż kilka tygodni, a byli wobec siebie życzliwi jak rodzina. Pomogli sierocie zarobić na siebie i podnieść się po stracie rodziny.
    Ena jednakże nigdy nie zapomniała. Pewnego dnia wrócili w okolice jej dawnego domu i wtedy się od nich oddzieliła, zniknęła niepostrzeżenie środkiem nocy. Zemściła się za śmierć rodziców. Odnalazła siedzibę gangu i przez kilka dni uważnie ich obserwowała. Poznawszy w końcu wszystkie zwyczaje, zmiany wart oraz członków, zaczęła wybijać każdego po kolei, cicho, szybko i bez śladów. W ciągu jednej nocy zabiła wszystkich, nie przeżył żaden z rabusiów. Stała wtedy jeszcze dobrych kilka minut nad ciałem ostatniego poległego, z dłońmi umazanymi posoką i pustym wzrokiem utkwionym w odległym punkcie.
    Później jeszcze wypytywała w wiosce, czy przypadkiem ktoś nie widział jej brata, jednak gdy po paru tygodniach spotkała się jedynie z przeczącymi słowami, odeszła i już nigdy nie wróciła w tamte okolice. Rozpoczęła życie płatnego zabójcy, samotnie podróżując od miasta do miasta, aż pewnego dnia kilka miesięcy temu nie napotkała na swej drodze przedstawiciela Zakonu Czarnych Wiatrów. Zaproponował jej dołączenie, a że dość miała podróży, zgodziła się i została.  

    Aparycja: Wysoka, mierząca metr siedemdziesiąt-trzy kobieta o miękko zaokrąglonym ciele i alabastrowej, gładkiej cerze. Pod jasną skórą wyraźnie rysują się twarde mięśnie, choć niemal zawsze skryte ciemnym ubiorem. Ena zdaje sobie sprawę z tego, jak ponętnie może wyglądać i nie stara się temu zaprzeczać; jej kostiumy zwykle ściśle opinają ciało, jednak pozostawiając dużą swobodę ruchu. Włosy w kolorze nocnego nieba sięgają bioder, zwykle zaplecione w gruby warkocz lub spięte wysoko. Twarz o ostrych rysach zdobią kształtne wargi i zgrabny, niewielki nosek, a pod cienkimi, często kpiąco wygiętymi brwiami widnieją zwierciadła duszy. Duże, w kształcie migdałów, których zewnętrzne kąciki unoszą się nieco ku górze, barwy świeżych fiołków, ale objęte pierścieniem złotych płomieni, wydają się zimne i ciepłe równocześnie. 
    Cechy szczególne: Niewielki pieprzyk pod prawym kącikiem ust, kilka tatuaży, w tym gałązka kwiatu wiśni tuż pod linią włosów oraz wiele pojedynczych blizn.

     Zdolności bojowe: Perfekcyjnie opanowała sztukę władania kataną oraz rzucania nożami. Posiada dwa piękne miecze i potrafi używać ich równocześnie, chociaż preferuje klasycznie tylko jedną klingę. Miała również styczność z innymi rodzajami lekkiej broni białej, jednak jeśli nie musi, nie używa ich. Bez broni radzi sobie nie gorzej, walka wręcz nie stanowi dla niej problemu.
    Zdolności magiczne: Szeroko pojęty wpływ lub hipnoza. Jest to raczej umiejętność bierna, coś w rodzaju umocnionej perswazji - łatwo potrafi przekonać ludzi do własnych racji - i rozproszenia podczas walki - gdy ktoś próbuje skupić się na jej ruchach, zaczyna tracić koncentrację. Świadomie również potrafi zahipnotyzować - jeśli ktoś spojrzy w jej oczy, może "uwięzić" go samym wzrokiem, by na chwilę całkowicie stracił rachubę, i zmusić do uległości. Gdy dana osoba wyrwie się z hipnozy lub zostanie uwolniona, zwykle niczego nie pamięta. Wraz z praktyką Ena mogłaby doskonalić tę umiejętność, jednakże aktualnie prawie tego nie używa.
    Zdolności ogólne: Jest wyśmienitą tancerką i akrobatką, w rodzimym mieście często tańczyła podczas różnych świąt; dzięki temu ma bardzo giętkie, rozciągnięte ciało. Zna się co nieco na tropieniu, dzięki zamiłowaniu do lasów i znajomości wśród leśników. Potrafi również czytać i pisać, jako że pochodzi z zamożnej rodziny.



   Charakter: Spokojna obserwatorka o diabelskim temperamencie. Zwykle bardzo opanowana, czasami może wydać się nieco chłodna, nie stroniąca od ironii czy sarkazmu, choć używa w miarę rzadko, częściej posługując się drobnymi złośliwościami. Lubi towarzystwo, jednak równie mocno ceni sobie chwile samotności. Do obcych nieufna, ostrożna, ale również uprzejma, jak została w dzieciństwie wychowana, zaś w gronie nieco bliższym bardziej rozluźniona, skora nawet do żartów. Wydaje się niewzruszoną oazą spokoju, jednakże w jej żyłach płynie gorąca krew i bywa impulsywna, jak również bardzo namiętna w tym, co robi. Podąża własnymi ścieżkami i kieruje się w życiu tylko swoimi zasadami. Potrafi zachować trzeźwość umysłu i na chłodno ocenić sytuację, ale czasami może dać ponieść się swemu temperamentowi.

    Ekwipunek: Na co dzień nosi przy sobie tylko jedną z katan przypasaną przy boku, podczas zadań obie klingi umiejscowione zostają w pochwach między łopatkami. Na szerokim pasie okalającym biodra często przypięte nosi również noże - po trzy przy każdym boku. W wysokich cholewkach butów ukrywa nieco dłuższe, cienkie sztylety, które nadają się zarówno do walki w zwarciu, jak i do rzucania. Prócz tego zawsze ma przy sobie co najmniej dwie sakwy - jedną na monety, drugą z notesem i ołówkiem. W spiętych włosach często nosi ostrą jak brzytwa spinkę, z pozoru całkowicie niegroźną.

     Ciekawostki:
    - Uwielbia zwierzęta, często widząc bezpańskiego psa lub kota, nie może się powstrzymać, by takiego nie pogłaskać.
    - Posiada karego wierzchowca o imieniu Kero. 
    - Nadała imiona swoim mieczom.
    - Na czas zleceń zakłada maskę zasłaniającą dolną część twarzy.
    - Prowadzi dziennik, w którym zapisuje niektóre swoje myśli, obserwacje lub ciekawe cytaty, które usłyszy lub znajdzie w księgach. 
    - Ciągle ma nadzieję, że jej brat żyje i kiedyś w końcu się spotkają.



[Dzień dobry, miło mi tutaj gościć. Karta najprawdopodobniej będzie jeszcze poprawiona. Bardzo chętnie przyjmujemy wszystkie wątki.]

18 komentarzy:

  1. Nie miał zbyt wiele siły, choć czuł, że jego obowiązkiem jest przywitać nową siostrę. - Niech wieczór sprzyja - krzyknął entuzjastycznie, choć ten entuzjazm trochę wymusił, kiedy ta weszła do tego samego pokoju. Nie chciało mu się nawet wstawać z krzesła, na którym siedział, więc wskazał dłonią wolne miejsce przy stole, będące na wprost do niego. - Przysiądziesz się?

    OdpowiedzUsuń
  2. - Armand - odpowiedział. - Oszczędźmy sobie ceregieli. Całowania sobie rąk i tak dalej... - powiedział. - Napijesz się herbaty? Z rumem jest świetna. Tym prawdziwym, przywożonym zza morza. Nie z gównem z okolicznych targów.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Nie - zaprzeczył - to raczej etykieta nie przepada za mną. A co do targów, to zdecydowanie gorzej, aniżeli lepiej. Nawet nie przypuszczasz, jakie to wspaniałe miejsce! - mówił. - Wyobraź sobie, jak wiele cennych rzeczy można tam kupić. Warzywa, owoce, piwo. Informacje, plotki, pogłoski...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieta właśnie przechadzała się po korytarzu. Gdy mijała jedną z kwater jakaś sylwetka rzuciła jej się w oczy. Zapukała w otwarte drzwi i stanęła w wejściu. -Jeszcze Cię tu nie widziałam.-Oparła się o ścianę i uśmiechnęła zawadiacko. -Nazywam się Illusione, śmiało możesz mówić Ill.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Niezwykłe jest połączenie mojego imienia z nazwiskiem. Ach, rodzice. -westchnęła i wzruszyła ramionami. -Możesz zwracać się tak, jak będzie Tobie wygodnie. Poza tym... miło mi Ciebie poznać, Eno. -Skłoniła się jednak wciąż trzymając wzrok na dopiero co poznanej damie.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Żeby czegoś nie podsłuchać to trzeba się wręcz bardzo postarać - przyznał. Oparł się wygodnie o krzesło, nogi zarzucając na stół, zupełnie nie zważając na to, czy jest to przyzwoite czy nie. W końcu był u siebie w domu. - Opowiedz coś o sobie, mam cholerną ochotę o czymś posłuchać - polecił.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Za to ze strony kobiety nie spotkałam się jeszcze z chęcią pogawędki. - Wzrokiem zbadała dokładnie swoją rozmówczynię. Wydawała się być bardzo ponętną i urodziwą ustotą. Wszelakie piękno zawsze budziło w Illusione przyjemne uczucia. W końcu lepsze to, niż krew, która rozlewała się nie raz ani nie dwa po całych izbach. -Zdążyłaś się już zapoznać z siedzibą? Polecam pokój główny. Kominek i palące się w nim drwa wieczorem. Zupełnie nie przypomina siedliska ludzi o naszej profesji.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Spośród wszystkich ludzi na świecie wybrałem na rozmowę w tej chwili jednego człowieka. Wybór padł na Samudrę, w następnej kolejności na kobiety. Z pośród tych kobiet wybrałem Ciebie - mówił. - "Coś" w tym układzie to bardzo konkretna prośba. - Oczywistym było, że żadnego wyboru nie dokonywał, ale cóż, tak to brzmiało zdecydowanie bardziej abstrakcyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnęła się szerzej na słowa kobiety. -O tak, nasz zawód jest bardzo stresujący w końcu. -Pozwoliła sobie wejść głębiej do pokoju i rozejrzała się. -Całkiem ładnie. -Zakręciła się i zwróciła do niej. - Co powiesz na jakiś spacer, piwo, herbata, kawa, cokolwiek?

    OdpowiedzUsuń
  10. - Prawie zasnąłem! - odrzekł oburzony, jednak w żartobliwy sposób. Westchnął potem. Cholera - pomyślał - wiedziałem, że będzie chciała to w zamian. - Więc... - zaczął. - Jestem niebywale leniwy, bardziej wręcz, niż letnie wieczory. W moim ciele krąży słona jak morze krew, a z oczu patrzy mi, jak patrzy z kocich ślepi w środku pochmurnej nocy. - Zamknął się na chwilę, by potem zerwać się gwałtownie, by z filiżanki Eny podpić zaparzonego napoju. - Pierdolenie, nie jestem zbyt dobrym poetą - zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  11. Od dłuższego czasu siedział nieco niedbale na ławce obserwując przechodniów, którzy dziwnym sposobem jakby w ogóle go nie zauważali. Kiedy podeszła do niego dziewczyna, zmierzył ją chłodnym spojrzeniem i odetchnął.
    - Jak widać.. - Mruknął tylko w odpowiedzi. - Jasne, że możesz... Samotne chodzenie jest bez sensu. - Odpowiedział już ciszej i jakby nieco przyjaźniej. Odsunął się nawet robiąc jej nieco więcej miejsca, gdyż miał zwyczaj rozsiadania isę na środku ławek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Siedział tutaj już kilka godzin, obserwując ludzi. Któryś przysiadł się do podejrzanie wyglądającego człowieka, przesunął ku niemu sakiewkę, a ten wręczył mu coś pod stołem. Wyszli pospiesznie, w przeciągu pięciu minut. Można by się zająć tym "handlarzem", ale nie dostarczało to takich profitów, jak profesjonalne zlecenia.
    Po pewnym czasie podeszła do niego kobieta. Miała ciemne, nawet czarne, włosy oraz była od niego kilka centymetrów niższa. Po chwili skojarzył, skąd zna jej twarz. - Witaj, Siostro. Oczywiście, że można. - machnął do karczmarza, aby ten przygotował im odpowiedni trunek. - Właściwie, nie mieliśmy chyba okazji do zwyczajnej rozmowy. - Jestem Conn, ale możesz mówić mi Siwy.- uśmiechnął się lekko i wyciągnął dłoń.

    Conn

    OdpowiedzUsuń
  13. -Wspaniale, znam świetne miejsce. -wyszczerzyła ząbki i potarła dłonie. Spojrzała w jej oczy. Cóż za piękności Illusione miała właśnie oglądać. Kojarzyły jej się z krokusami. Fioletowe płatki w kształcie kielicha i złoty środek. Oblizała wargi i wyciągnęła dłoń w kierunku wyjścia, pozwalając wyjść Enie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wysłuchał spokojnie tego co dziewczyna miała do powiedzenia. Nie zwracałs zczególnie uwagi na jej ruchy ani inne szczegóły. Po krótkiej chwili westchnął tylko spokojnie.
    - Jeśli potrzebuje informacji, to ich szukam, a nie spaceruję. - Po jego ustach przemknął dość cierpki, nie do końca miły uśmiech. - A jeśli chce poukładać myśli, to ide tam gdzie nie ma ludzi. Kiedy spacerujesz i tak otaczają cię ludzie, którzy są rozpraszający, prawda? - Rzucił jej dość wymowne spojrzenie. Nie chciał być jednak niemiły ani odstraszajacy. Po prostu jak widać nie lubił kiedy ktoś rzucał mu podobnymi "pouczeniami".
    - Czasami... - Zerknął w tą samą stronę co ona. Wyraźnie nie szczególnie zadowolony z widoku.

    Gautier

    OdpowiedzUsuń
  15. [Luzik, nic się nie stało :)]

    -Najciemniej pod latarnią, moja droga. -Puściła jej oczko i gdy wyrównała krok z Eną poprowadziła ją w stronę wyjścia. Miejsce do którego chciała zaprowadzić kobietę znajdowało się dwie uliczki dalej. Z zewnątrz lokal wyglądał jak małe mieszkanko. Dla urozmaicenia trzeba był podawać hasło. Ot, miało to dawać wrażenie większego prestiżu. Mężczyzna, który wpuszczał gości zastąpił drzwi.
    -Habitat. -Skierowała w stronę osiłka. Ten odsunął się o otworzył drzwi. Verita pozwoliła wejść towarzyszce pierwszej. Znajdowali się tu różni klienci. Kolorowe ptaki ze swoim towarem albo tajemniczy ludzie chcący udawać niewidzialnych.
    Illusione zawsze zamawiała czarną, mocną kawę. Właścicielka podeszła by zebrać zamówienie.
    -Cóż dla was moje złote panie? -uśmiechnęła się ukazując przy tym szalenie różną paletę zmarszczek na twarzy.
    -Dla mnie to co zawsze. -Illusione uśmiechnęła się i spojrzała na Enę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Podniosła wzrok srebrnych oczu i spojrzała na nieznajomą marszcząc przy tym lekko brwi, kiedy to usłyszała zwrot "siostro". - Miło mi, Lisbeth Loaiza. - Skinęła jej lekko głową, a fala długich i czarnych włosów przelała się przez jej ramię do przodu. - Tak, jeszcze nie miałam przyjemności poznać wszystkich. - Przyznała wodząc po sylwetce dziewczyny wzrokiem jakby ją skanowała zapamiętując jak najmniejsze szczegóły. Potarła lekko palcem wskazującym skroń przez która przebiegała długa blizna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pokiwała głową na jej pierwsze słowa po czym poprawiła się wygodnie na szerokiej kanapie. Wyciągnęła długie nogi przed siebie i skrzyżowała je w kostkach. Dłonie naznaczone wieloma bliznami spokojnie spoczywały na wypoczynku. Cała sylwetka była w stanie błogiego rozluźnienia, a dziewczyna przez dłuższą chwilę wpatrywała się w głębokie płomienie buchające w kominku. Kiedy doszło do jej uszu pytanie na powrót spojrzała na dziewczynę. – Oczywiście. – Poprawiła się jeszcze raz. – To wynik mutacji genów, która zaszła dopiero wtedy kiedy moje komórki zetknęły się z pewną substancją. – Odparła dość ogólnikowo jednak jak na siebie dość wyczerpująco. – Mam tutaj na myśli to, że nie urodziłam się ze srebrnymi tęczówkami. – Dodała sprostowując swoją poprzednią wypowiedz. – Są tutaj jakieś spokojne miejsca, w których można się nacieszyć ciszą? – Zapytała po chwili. Chciała trochę pozwiedzać i dowiedzieć się gdzie co jest, w końcu czas najwyższy.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Przepraszam za tak późną odpiskę!]

    -Dobry wybór. Nigdzie lepszej kawy nie znajdziesz. -Uśmiechnęła się i przeciągnęła. -Uwielbiam to miejsce. Tyle się tu dzieje. Jak na targu, prawda? Wszyscy się przekrzykują a ta staruszka ma to wszystko pod kontrolą. Kiedyś widziałam jak pijani strażnicy chcieli rozkręcić burdę. Z całego serca współczułam tym rosłym typom, gdy zobaczyłam co ona potrafi. -dodała z uśmiechem i oparła się o ścianę, przy której znajdował się ich stolik. -Myślę, że ona doskonale para się magią. Sama ogarnia to wszystko, jej mężulek zmarł zanim się urodziłyśmy.

    OdpowiedzUsuń