Informacje:

Wybaczcie, że jestem trochę nieobecny. Życie... ~ Armand

Chwilowo staram się ogarniać bloga, w jakichś mało skomplikowanych sprawach, także przepraszam za opóźnienia! Jeśli ktoś zauważy coś do poprawki to proszę mi to zgłosić, w granicach moich umiejętności będę próbować coś z tym robić. ~ Alicja

~ ~ ~ ~ ~ ~

czwartek, 5 czerwca 2014

"Ostoja"

Postać ubrana w ciemny płaszcz i kaptur weszła do piwiarni Ostoja. Podeszła do lady barowej i przysiadła. Wzrokiem zorientowała się jakie trunki stoją na półkach. Pilzner, Lager, Marcowe, Oktoberfestbier, Stout, Pszeniczne, Piwo Kolońskie, Klasztorne, Gueuze.
Zamówiła piwo Gueuze. Jest mieszaniną jednorocznego z dwu- albo trzyletnim lambicem. Zalicza się do piw kwaśnych górnej fermentacji. Procent alkoholu to od 4,5 do 8. Te które dostała kobieta stanowczo zawiera 8. Obfita, trwała piana spokojnie wypełniała kufel kobiety przy brzegach. Och, jakie to niedobre! Założyła kaptur bardziej na twarz. Wrzawa, która coraz bardziej wypełniała wnętrze zadymionej piwiarni zwróciła uwagę Verity. Wyglądając za swoje ramię przyglądała się krzyczącym mężczyznom, których twarze wyglądały teraz jak zorane pole.
-Czego tam tak wypatrujesz? -barman przecierając kufle zwrócił się do kobiety. -Zaraz i Ty możesz guza zarobić. -Dodał.
Odwróciła się w jego stronę i upiła łyk piwa. Wzruszyła tylko ramionami i zaczęła przyglądać się pianie w swoim piwie. Nie chciała z nikim rozmawiać jednak jej postura dla wielu mówiła wszystko. Zdjęła kaptur i wypuściła włosy, które opadły na jej klatkę piersiową i plecy. Liche światło podkreślało karnację, duże oczy, pełne usta. Barman, który nadal przecierał naczynia zawiesił na niej oko.
-No, no. Taka panienka w takim miejscu? Cóż Cię sprowadza, białogłowo? -zacmokał i oparł się o blat przed kobietą.
-Przybyłam z odległych krain. Zza wielkiej wody i potężnych gór. Przybyłam z miejsca, w którym mleko i miód leją się po drogach. Przybyłam z odległej krainy, w której kwiaty są najpiękniejsze a ich zapach otacza nasze miasta. Przybyłam z miłości. Pewien mężczyzna z Samudry obiecywał mi miłość, ślub, szczęście. Porzuciłam swe dostatnie życie dla niego. -Jej oczy wypełniły łzy, które jak ziarna grochu zaczęły toczyć się po policzkach. Wargi delikatnie zadrżały. Jej delikatność wzrastała coraz bardziej. Miała budzić żal barmana i budziła. Miała sprawić, że zapragnie otoczyć ją opieką i tak się stało. BINGO! Rybka złapała haczyk. -Och, ja biedna... Chcę się upić i skończyć swój żywot! Jednak... -Spojrzała w jego małe oczy, które nie wyrażał ni mniej, ni więcej, że jest pod jej wpływem. Ot, kobiece sztuczki. Nie była to żadna zdolność magiczna. Mogło się to skończyć powodzeniem lub nie. Używała jak mogła swojej delikatności. W końcu trzeba sobie jakoś radzić w tym zawodzie. - ... zdradź mi mój miły, które piwo jest najlepsze. Zanim zakończę swój żywot pragnę się napić najlepszego piwa w słynnej Ostoi. -załkała.
Mężczyzna zaprosił kobietę na zaplecze. Usadowił ją na kanapie w pokoiku dla pracowników. Nalał jej piwa kolońskiego. Jest to najjaśniejsze piwo z górnej fermentacji. Klarowne o jasno słomianej barwie. Podaje się je w temperaturze około 8 stopni Celsjusza i ma 4,9%. Jaki lokal taka jakość. Sława Ostoi i nie jest wzięta z powietrza. Mężczyzna dał jej kilka ciastek i z obietnicą szybkiego powrotu odszedł obsłużyć klientów. Illusione wykorzystując sytuację ogarnęła wzrokiem papiery dotyczące daty dostaw i producentów. Największe zamówienie jest z browaru Reissdorf Kölschem. Wyrzuciła kilka ciastek. Odlała trochę piwa i skuliła się na kanapie. Jak na zawołanie na jej policzki powróciły łzy. Załkała co ściągnęło barmana z powrotem do niej.
-Mój drogi panie, chcę się przespać. Chcę to wszystko poukładać. Jesteś dla mnie taki dobry... -westchnęła i położyła dłoń na piersi. Odchyliła głowę ukazując długą szyję i znowu załkała.
-Pozwól, że za chwilę wrócę i porozmawiamy. Muszę zakończyć burdę zanim rozniosą lokal. -Pogłaskał dziewczę po policzku i z czarującym uśmiechem ponownie ją opuścił.
Szach-mat. Poszło gładko jak po maśle.
-Taki przystojny a jaki naiwny. -mruknęła pod nosem i ruszyła w stronę tylnego wyjścia. Tymczasem zwabiony wrzawą właściciel prędko schodził do pijaczków, żeby zrobić porządek. -Szlag by Cię... -pomyślała i wcisnęła się pod schody. Założyła kaptur na głowę i poczekała, aż zagrożenie minie. Mężczyzna tak przejęty reputacją piwiarni gnał na ratunek, że nawet nie zauważył kawałka kobiecego płaszcza pod swoją stopą. Wstrzymała oddech i korzystając z pierwszej lecz nie do końca pewnej chwili wymknęła się. Szybkim krokiem kierowała się w stronę siedziby. Pierwsza część zlecenia była wykonana. Dostawa za tydzień. Trzeba przygotować odpowiednie mieszanki, by trochę przytruć klientów. Czasu nie miała praktycznie wcale. Musiała przygotować składniki, odpowiednią ilość olejków i zatruć cały towar jaki będzie w beczkach. Blisko nie miała. W połowie drogi zaczęła biec. Zależało jej na czasie.
Przemierzała alejki, gdy w końcu dotarła do dobrzej jej znanego miejsca. Jakieś oprychy biły się w pobliżu siedziby. Patrząc z bezpiecznej odległości oceniła czy stanowią zagrożenie dla Bractwa. Korzystając z ich nieuwagi weszła do środka. Skierowała się do swojej kwatery. Zdjęła płaszcz, weszła do pokoju i usiadła na łóżku. Zastanawiała się jak może zaszkodzić właścicielowi Ostoi. Coś wywołujące krwotoki, bóle brzucha, może gorączkę? Może jednak dodać trochę uśmiechu ich codzienności. O tak, to świetny pomysł. Odpowiednia ilość środków przeczyszczających na pewno załatwi sprawę.
Kobieta od razu przystąpiła do pracy. Założyła wygodny strój, upięła włosy. Zbiegła do pracowni alchemicznej. Całą noc przygotowywała fiolki wypełnione preparatem. Wybrała najmocniejsze zioła. Stworzyła coś, czego nikomu by nie polecała na problemy z trawieniem.
Nie lubiła jeść, gdy pracowała. Pełno kubków po naparach zalegało w pomieszczeniu. Co jakiś czas robiła sobie przerwy, bo zmęczenie bywało silniejsze. Tryb jaki prowadziła w ciągu tego tygodnia nie był na pewno przyjazny jej zdrowiu. Jednak przygotowanie stu litrowych środków było czasochłonne. Illusione martwiła się jednym, jak przetransportować całość? Na noc przed dostawą ukończyła swoją pracę. W końcu wyszła z laboratorium. Brak słońca, świeżego powietrza, pożywienia i snu sprawił, że kobieta wyglądała jak siedem nieszczęść. Weszła do swojej kwatery i padła na łóżko. Nawet zimne prysznice nie pomagały. Zamknęła oczy i odpłynęła do krainy Morfeusza. Spała jak dziecko. Obudziło ją świtanie i promienie słońca tańczące na jej powiekach. Wolno i z trudem otworzyła oczy.
Z jej pięknych ust wydobyło się tylko mało przyjemne i ciche kurwa. 
Dostawa miała być około północy a ona nie miała żadnego pomysłu. Na myśl, że cała jej praca może pójść na marne panie lekkich obyczajów cisnęły jej się stadami na usta. Zeszła do łaźni by odświeżyć umysł.
Zimna woda drażniła jej skórę i powodowała gęsią skórkę. Mokre włosy przyklejały się do jej ciała, oparła się dłońmi o ścianę i zamknęła oczy.
-Myśl, myśl... -powtarzała cały czas do siebie. Otworzyła oczy. Spływająca po jej nagim ciele woda podsunęła jej pewien pomysł. Cóż kobieta robi najlepiej? Włada żywiołem ziemi. Na mokre ciało szybko zaczęła zakładać ciuchy i niczym wariat wybiegła do pracowni, w której spędziła ostatni tydzień. U jej stóp pojawiły się trzy stworki. Nakazała im pod ziemią przetransportować do portu skrzynie z "towarem". Stworzenia, które po ostatniej walce były ledwo żywe posłusznie nosiły to, co nakazała nosić Illusione. Bez żadnego jęknięcia z ich strony znikały środki. Patrząc na te istoty jej serce zaciskały niewidzialne sznury. Jednak cóż mogła począć? Zlecenie wykonać trzeba.Sama około godziny dwudziestej drugiej dotarła do portu. Ubrana jak członek załogi zakradła się do ich kajuty. Statek cumował w dość odsłoniętym miejscu. Na szczęście beczki z alkoholem były na pokładzie. Dolała do ich trunków środek nasenny. Delikatny a jego działanie było krótkie. Około godziny dwudziestej trzeciej mężczyźni zasnęli na siedziskach. Kobiecie zostało pół godziny, żeby zatruć cały towar. Gnomy podawały jej buteleczki. Trwało to stanowczo za długo.
-Co tu się do kurwy dzieje?! - Donośny ryk dotarł do jej ucha. Stanęła za kilkoma beczkami i przeklęła pod nosem. -Czemu wy śpicie jak towar ma być zdjęty za pół godziny?! -Plask jaki rozniósł się po statku spowodowany był uderzeniem jednego z członków załogi przez kapitana.
Zerwani mężczyźni w popłochu zaczęli wyprowadzać beczki na ląd.
-Akurat teraz... -Kobieta rozejrzała się. Oceniła, że zostało jej dwadzieścia beczek i jakieś 10 minut. Jeśli nikt jej nie zauważy, to zdąży. Zaciągnęła gnomy do pracy. Wyglądało to jakby je czymś szczuła. Robota szła podejrzanie łatwo i szybko. W momencie, gdy miała zorientować się w sytuacji zauważyła, że za moment zostanie zdemaskowana. Padła na ziemie i podciągnęła się za ostatnią beczkę. Za moment zostanie zdemaskowana a nie ma się gdzie skryć. Wokół kobiety zaczęła tworzyć się ściana imitująca deski statku. stanęła w kącie. Ciemność jaka tam panowała pozwoliła jej na chwilową ucieczkę. Ostatnia beczka nie została zatruta. Kobieta była pewna, że to właśnie ta zostanie podana jako pierwsza. Puściła pnącze, które dogoniło beczkę i podało do alkoholu trutkę. Wtopiła je w podłogę i z dziecięcą nadzieją liczyła, że jej plan nie zakończy się fiaskiem.Stała tak od dwóch godzin. Nie wiedziała co się dzieje, bo w pomieszczeniu ciągle ktoś przebywał. Jedyne co ją pocieszało, to brak krzyków na temat towaru jaki został dostarczony. Przed świtaniem mogła opuścić statek. Ostrożnie stawiała kroki, nie była pewna czy jest sama. Znalazła się już na górze. Jedynie skokiem do wody mogła opuścić statek. Mus to mus. Nie zastanawiając się opuściła statek. Plusk obudził psy, które czaiły się przy pomoście. Hałas jaki powodowały budził pobliskich mieszkańców.
-Jeszcze tego mi brakowało... -kobieta musiała jak najszybciej stąd zniknąć jednak gromada wygłodniałych psów jej to znacznie uniemożliwiała. Mężczyźni odpowiedzialni za porządek w porcie pogonili psy. Słońce zaczęło wschodzić. Kobieta w końcu mogła wyjść z wody. Przemoczona, zmęczona i zła biegiem ruszyła do siedziby. Przeceniła swoje możliwości, na obrzeżach centrum siły były bliskie zeru. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Szybko na pewno nie wróci. Marsz musiał jej wystarczyć. Ilość magii jaką wykorzystała również miała negatywny wpływ na jej organizm. Przed południem dotarła na miejsce. Jedyne o czym marzyła to sen. W mokrych ciuchach padła na kanapie w pokoju wspólnym. Sen zajął jej ponad dobę. Wieści o Ostoi rozniosły się piorunująco szybko. Nawet najsilniejsze zwieracze nie wytrzymały ciśnienia jakie zgotowała im Verita. Wrzawa panowała w całej Samudrze. W końcu, który z przedstawicieli płci gorszej nie pójdzie wieczorem się napić ze swymi pobratymcami? No właśnie... Kobieta nie chciała nawet myśleć jak mogą teraz wyglądać ulice otaczające piwiarnie, nie mówiąc o jej wnętrzu. Ciemnowłosa już wiedziała jak jej poszło. Nawet wokół siedziby o tym huczało. Odkąd zatruła piwo minęło sporo czasu. Pozostało jej tylko czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz